DaviD Administrator
Dołączył: 27 Lip 2005 Posty: 110 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Piła-Zielona Dolina
|
Wysłany: Czw Sty 26 17:31:42 GMT 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | hejka jest rok 2000 cieple lato i czas na jakis ciekawy rowerowy wypad.skrzykuje ekipke az 3 osoby rowery i sprzet mamy jeszcze niezbyt odpowiednie na takie wyprawy no ale jedziemy.wypadlo na bieszczady i ziemie lubelska< 13dni przygody<ciekawych miejsc , ludzi wrazen. zaczynamy polskimi kolejami do zagorza i pierwsze wkurwi...nie dlaczego ten pociag tak powoli i dlugo jedzie,1 przesiadka i16h podrozy<uff,dojechalismy>no no widoki ciekawe.jest prawie obiad a my atakujemy od razu soline i zalew solinski.na razie pagorki dosyc male,zblizamy sie do zalewu i wpadam na pomysl aby skrocic sobie droge,siech. te skroty mialo byc milo a dygalismy rowery piesz pod gore piachu<nigdy wiecej skrotow>ale potem na tamie niesamowite widoki i dmucha ze glowe urywa,ale czas biegnie ,wieczor sie zbliza i czas poszukac noclegu,zjezdzamy dosyc szybko w koncu tama jest dosc wysoka.pare km dalej znajdujemy pole?no pole ale czy biwakowe kran z zimna woda wc piker i pare namiotow,aha i jak sie chcemy wykapac w zalewie solinskim to na wlasna odpowiedzialnosc bo takie bajoro i do tego gliniane,jak sie wyszlo to nogi cale w blocie. byl tylko jeden plus tego pola nam.bylo za darmo<niktsie nie zglosil po kase a my nie szukalismy..>czas zjezdzac dalej jedziemy raz z gory ,raz pod gore jak to w bieszczadach,mijamy ladne wioski ,mostki, no i wyplowiale krowy<tzn im wyzej sie pasa tym sa brazowiejsze he he>powoli zblizamy sie do polonin.zatrzymujemy sie w wetlinie na kemp. przy hoteliku i atakujemy pieszo polonine wetlinska-cudowne widoczki bajkowe krajobrazy gory inne niz tatry cale zielone fakt sa duzo nizsze g. smerek ok.1230metr.zwiedzamy na poloninie fajne urocze malutkie schronisko, w ktorym jak wies niesie w pieknych czasach komuny wop wypatrywal czy sojusznicy z usa nie zrzucaja nam stonki hm, ot ciekawostka.ale nic milo bylo czas jechac dalej cel ustrzyki dolne i najwyzszy szczyt bieszczad tarnica.dojezdzamy tam w poludnie rozbijamy sie na polu pttk pod barem "kremaros"i tam juz zostajemy bo zaczal padac niesamowity grad w srodku lipca hm.spedzamy popoludnie i wieczor z tubylcami w owym barze gdzie podaja swietne piwo z duza pajda chleba ze smalcem-pycha.robimy rozeznanie terenu ale prognozy na jutro sa nie ciekawe ciagle pada grad pod namiotem bialo jak w zinie.rano troszeczke lepiej ale nie mozemy atakowac pieszo tarnicy bo ma podloze gliniaste i jest zbyt niebezpiecznie ,podejmujemy decyzje ze jedziemy dalej a tarnice zwiedzimy jak tu znow wrocimy a na pewno wrocimy,warto dla tej atmosfery krajobrazow i czasu ktory jakby tu sie na chwile zatrzymal.wyjezdzamy z ustrzyk i pieknymi serpentynami kierujemy sie na przemysl, po drodze zwiedzamy fajna cerkiew w czarnej robi na mnie wrazenie pierwszy raz widze cerkiew i to jeszcze w srodku ten nastroj cos innego niz nasze tradycyjne koscioly,zajezdzamy do przemysla i od razu atakuja nas rosjanie lub ukraincy i wciskaja nam nachalnie cigarety-spiryt itp,trzeba sie wrecz odganiac,spimy w schronisku w przemyslu i robimy zakupy na duzym bazarze ruskim gdzie jast wszystko podroby adiego,nike itd,cos tam lykamy dla nas europa ,hi hi.rano ruszamy dalej na ziemie przemyska i lubelska.zwiedzamy po drodze miejsce kultu religijnego przemyslan i ukraincow kalwarie paclawska.miejsce i klasztor uroczy tylko czemu tak wysoko?ok 500m i to w prawie pionie , nie jedziemy tylko idziemy,wrecz wspinamy sie ,na szczycie mam zamiar pierdalna.....c ten rower niech sobie leciii.spimy w domu pielgrzyma , dostajemy ladny pokoj pelny wypas tylko pachnie hm. kosciolem i cholernie skrzypiace lozka tak ze spimy na podlodze a rano pobudka na msze he he ale jest fajnie.rano zjazd stamtad jest zajebia...y predkosci ok 60 kmto wynagrodzenie wczorajszego trudu.w polowie zjazdu "awaria-adamowi pekaja sakwy z hipermarketu i ku naszemu przerazeniu po asfalcie toczy sie nasza pol kilogramowa czerwona butla z gazem.na drodze panika samochody zjezdzaja na bok a my tylko podziwiamy czy zawor walnie czy nie?ale skonczylo sie na pelnych gaciach.pozbieralismy sie i heja dalej do m. zwierzyniec.w zwierzyncu dobry browar jest tam rozlewnia,potem zwiedzamy jaroslaw, jedziemy tez do chelmna i lublina skad wracamy do pily.przejechalismy ok 1200km ,spalismy wiecej w schroniskach mlodziezowych niz pod namiotem,nie zobaczylismy niedzwiedzia ale ludzi ktorzy robia pranie w strumieniach,poznalismy region ,po prostu znow byl to wyjazd pelen wrazen,w tym roku bylismy rowniez na mazyrach ale na rower nie za bardzo polecam,duzo zarosnietych brzegow jezior i tylko zwiedzanie miasteczek pozostaje ,jak juz to tylko na zagle na mazury, a w roku 2001 wybralismy sie na slowenie przez slowacje, wegry ale to juz osobna opowiesc hejka,wlodek |
Opowieść napisan przez p.Włodka, który niepotrzebnie napisał go w nowym temacie. temat ten został usunięty a opowieść przeniosłem tutaj.
Pan Włodek musi przejść kurs jak poprawnie obsługujemy forum
Post został pochwalony 0 razy |
|